28 grudnia bełkowianki z Koła Gospodyń Wiejskich zorganizowały spotkanie opłatkowe.
Krystyna Gawlik, szefowa najstarszego koła gospodyń funkcjonującego w gminie podkreślała z radością, że panie tworzą jedną wielką rodzinę. "Za nami rodzinne święta Bożego Narodzenia, a dziś również mamy okazję, aby spędzić chwile w gonie bliskich sobie osób, na które zawsze możemy liczyć".
K. Gawlik życzyła koleżankom siły i energii w pracy: "W 2012 roku czeka nas ważny występ na turnieju gospodyń w Rybniku, podczas którego będziemy reprezentować naszą gminę, a także dożynki powiatowe i wiele innych wyzwań".
Obecna na spotkaniu sołtys Bełku Jolanta Szejka dziękowała przedstawicielkom koła za całoroczną współprace. "Zawsze z chęcią podejmujecie każdą inicjatywę. Życzę Wam przede wszystkim zdrowia, siły i optymizmu".
Do życzeń dołączył się także ks. Piotr Cionaka, proboszcz z bełkowskiej parafiii, który rozpoczął spotkanie od odczytania fragmentu Ewangelii dotyczącego narodzenia Jezusa.
Pełne ciepła i radości zebranie KGW upłynęło na wspólnym kolędowaniu i degustacji świątecznych potraw, które – jakżeby inaczej – po mistrzowsku przygotowały gospodynie.
Uwagę wszystkich zwrócił bożonarodzeniowy specjał zaczerpnięty z kuchni włoskiej.
To "włoskie makówki" jak nazywa je Elżbieta Pyszny – członkini KGW z Bełku, która już od trzydziestu lat na każde święta przygotowuje deser pod czujnym okiem swojej teściowej – rodowitej Włoszki.
"Potrawę zaczynam od przygotowania swojskiego makaronu – mieszam wodę z mąką i odrobiną soli.
Potem przygotowuję masę orzechową. Mielone orzechy włoskie łączę z drobno potartym chlebem, cynamonem, cukrem i skórką z cytryny. Na końcu wyciskam na masę sok z cytryny i doprawiam do smaku. Przekładam w misce makaron z masą orzechową – na przemian – tak, jak robi się to przygotowując śląskie makówki".
Zapytana, które makówki są bardziej pracochłonne – pani Elżbieta odpowiada, że mimo wszystko włoskie.
Co nie znaczy, że w domu u Państwa Pysznych nie podaje się tradycyjnych regionalnych potraw świątecznych. "Domownicy lubią i śląskie i włoskie makówki – dlatego przygotowujemy obydwa desery" - podkreśla. Pani Elżbieta ma nadzieję, że tradycja włoskiego specjału w jej rodzinie nie zaniknie, a wykonywanie potrawy z czasem przejmie córka gospodyni.
Pani Elżbieta poczęstowała swoim deserem zaciekawione gospodynie. A te nie kryły uznania zarówno dla potrawy, jak i dla kucharki.